Anna Morawiecka: Natalio, opowiedz nam o Rosji – Twojej Rosji. Pytam w kontekście tego, co się wydarzyło w naszym kraju, Twoim kraju. Naszym Twoim kraju.
Natalia Gorbaniewska: Zawsze podkreślam, że jestem obywatelką polską, ale nie jestem Polką. Jestem Rosjanką, Rosjanką się urodziłam i nie da się tego zmienić. Nie chcę tego zmieniać. Jestem rosyjską poetką i moje związki z tym językiem, krajem, który siłą rzeczy idealizuję – są bardzo mocne. Muszę powiedzieć, że wszystko co robiłam podczas lat spędzonych na emigracji, co pisałam w prasie emigracyjnej, robiłam dla Rosji. Dla Rosji również robiłam to, co robiłam dla Polski. Moim celem i ideą było informowanie rodaków o tym, co się dzieje w Polsce. Z tego właśnie powodu od bardzo dawna zajmowałam się Katyniem. Zaraz po przyjeździe na Zachód zaczęłam zbierać wszystkie polskie książki dotyczące zbrodni katyńskiej. Pierwszą z nich była Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów. Jesienią 1979 roku, przed zbliżającą się rocznicą, w radiu Swoboda zrobiłam cykl audycji, które potem spisałam i w formie artykułów opartych na polskich źródłach, wydałam w „Ruskiej Myśli”.Jerzy Giedroyć zaproponował, abym przetłumaczyła te teksty i wydrukowała w „Zeszytach Historycznych”. Odmówiłam, tłumacząc, że bardzo niewiele było tam moich przemyśleń, znakomita większość tych opracowań, to dawno już wydrukowane i znane wszystkim Polakom teksty polskie. Jerzy Giedroyć nie był zadowolony z mojej odmowy. Później pomyślałam sobie, że jemu tak naprawdę chodziło o to, aby pokazać Polakom, że są tacy Rosjanie, którzy zajmują się i przejmują katyńską zbrodnią. W Rosji pierwsze publikacje na ten temat pojawiły się dopiero podczas okresu pierestrojki. Od ludzi, którzy o tamtych wydarzeniach pisali wiem, że nie było łatwo. Gorbaczow przez cały czas utrzymywał, że nie ma żadnych dokumentów na ten temat albo twierdził, że te, które są, należy ukryć. Przekazał co prawda Wojciechowi Jaruzelskiemu plik dokumentów, ale plik ten nie zawierał tych najważniejszych. Część z nich została przekazana Polakom przez Borysa Jelcyna. To był czas, kiedy uznałam, że mogę przestać zajmować się sprawą Katynia, że po obu stronach zajmą się nią naukowcy, historycy. Niestety, na początku XXI wieku okazało się, że znów trzeba do tego tematu wrócić. Stało się to po decyzji rosyjskiej Wojskowej Prokuratury Generalnej, która podczas trwającego w latach dziewięćdziesiątych śledztwa uznała co prawda Stalina i jego popleczników za winowajców, ale uznała również, że ofiary Katynia nie mogą być rehabilitowane, bo nie ma formalnego wyroku sądu, który wskazywałby na to, że są to ofiary represji politycznych. Stało się tak, mimo iż uchwalono za czasów Jelcyna ustawę, która mówiła, że nie należy uzależniać oczyszczenia ofiar z zarzutów od formalnego wyroku sądu. Trzeba pamiętać, że w czasach stalinowskich w samym Związku Sowieckim represjonowano miliony ludzi. Wielu z nich zostało rozstrzelanych na mocy pozasądowych decyzji. Prokuratura wojskowa była jednak niezależna, niezależna również od obowiązującego prawa… Uznałam wtedy, że muszę przerwać milczenie, pozbierałam swoje wcześniejsze publikacje i napisałam artykuł Katyń 1980-2005 (nie pamiętam dokładnie tytułu). Decyzje prokuratury wojskowej opisałam w tekście zatytułowanym Spadkobiercy bandytów (trzeba pamiętać bowiem, że Rosja jest prawnym następcą Związku Sowieckiego). Teksty te zebrane są w „Zeszytach Katyńskich” wydawanych przez śp.Bożenę Łojek. W 1976 roku, pierwszym roku mojej emigracji, przyjechałam latem do Londynu i tak się złożyło, że razem z Wiktorem Fajnbergiem uczestniczyłam w uroczystości odsłonięcia na cmentarzu pomnika z napisem: Katyń 1940. Dla mnie Katyń to nie puste słowo, Katyń to mój temat, Katyń to mój ból. Będę mówiła o odpowiedzialności, nie o winie. Bo wina spoczywa na ludziach, którzy podjęli decyzję i na systemie. Można mówić o moralnej odpowiedzialności Rosjan i ona będzie istniała dopóki nie będzie powiedziana i uznana prawda o Katyniu. Tymczasem rosyjska prokuratura odmawia wydania Polsce dokumentów i koło się zamyka. Co z tego, że płyną teraz słowa otuchy i pociechy, skoro jest jakiś próg tych słów i tych gestów. Byłam bardzo zadowolona, kiedy podczas pogrzebu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, marszałek Bronisław Komorowski powiedział o Memoriale. To naprawdę najważniejsza organizacja pozarządowa w Federacji Rosyjskiej, która zajmuje się nie tylko wewnętrznymi sprawami Rosji, ale też przez cały czas domaga się prawdy o Katyniu i robi to wszystkimi możliwymi środkami.
Warto zwrócić uwagę, że od początku panowania Putina Rosja szła w kierunku rehabilitacji sowieckiego systemu komunistycznego i Stalina. Na szczęście ostatnie badania opinii publicznej są dla władz rosyjskich dość groźne. Okazało się bowiem, że pod sztandarem Stalina jednoczą się najróżniejsze środowiska, które obecne władze, i samego Putina, postrzegają jako zagrożenie. Taka ironia losu.
Sama byłaś ofiarą tego zbrodniczego systemu…
Strasznie nie lubię się czuć ofiarą. Ani ofiarą, ani bohaterką. Anka, ja po prostu przeżywałam swoje życie tak jak chciałam. Mogę tylko powiedzieć, że kiedy byłam w więzieniu psychiatrycznym w Kazaniu, albo w Instytucie Serbskiego, to fizycznie czułam się ofiarą. To była jednak dość specyficzna sytuacja, w której na siłę podawano mi leki psychotropowe, prowadzono terapię. Wtedy naprawdę było dość ciężko. Nie czuję się ofiarą, nie chcę żadnych przeprosin. Niczego od nich nie chcę.
Natalio, ale to jest też Twoja Rosja, z jednej strony system komunistyczny, z drugiej – normalni ludzie, Rosja taka, którą kochasz…
Jeśli chcesz zobaczyć prawdziwą Rosję, to posłuchaj opowieści o mojej przyjaciółce Tatianie Wielikanowej. Była żoną Konstantina Babickiego (jednego z uczestników manifestacji na Placu Czerwonym – przyp. red.), jeszcze wtedy jej nie znałam, nie znałam również jej męża… Podczas manifestacji Tania stała wśród gapiów dokładnie naprzeciwko mnie. Następnego dnia kazano mi się stawić do zarządu milicji kryminalnej miasta stołecznego Moskwy, oczywiście sama tam nie poszłam, ale kiedy mnie dowieźli, zobaczyłam Tanię która przyjechała szukać męża. Nie wiedziała, że aresztowani demonstranci wszyscy już siedzieli w więzieniu KGB. Kiedy Tatiana powiedziała, że w czasie demonstracji była na placu, to kazali jej mnie rozpoznać, jako uczestniczkę wydarzenia, które zagrażało porządkowi publicznemu. Widziałam, że Tania jest bardzo zażenowana, uśmiechnęłam się do niej, w ten sposób poznałyśmy się. Tatianę przesłuchiwano, była również świadkiem na procesie, nie powiedziała nic poza ogólnie znanymi faktami. Jakież było jej zdumienie, kiedy w wyroku sądowym przeczytała, że dowodem winy oskarżonych są między innymi zeznania świadka Tatiany Wielikanowej. Od tego czasu na wszystkich przesłuchaniach odmawiała odpowiedzi, zawsze. Została sama z trójką dzieci, jej męża skazano na zesłanie. W 1969 roku powstało w Moskwie pierwsze stowarzyszenie obrony praw człowieka – Komitet Założycielski Obrony Praw Człowieka powołany do życia przez trzy kobiety : Natalię Gorbaniewską – samotną matkę dwójki dzieci, Tatianę Wielikanową wychowującą samotnie trójkę dzieci i Tatianę Chodorowicz, wdowę z czwórką dzieci… Jak widzisz, to nie ja byłam najodważniejsza. Później, kiedy wyszłam już z więzienia, to właśnie Tania Wielikanowa poprosiła mnie, abym została redaktorem „Kroniki Bieżących Wydarzeń”. Nie był to dobry czas dla tego pisma, bo właśnie zostało zawieszone jego wydawanie. Niemniej jednak kilka osób w konspiracji robiło kolejne numery. Tatiana przynosiła mi pisane ręcznie relacje z procesów politycznych, a ja redagowałam teksty nadające się do druku. Obie Tatiany (Wielikanowa i Chodorowicz – przyp. red.), Siergiej Kowaliow i Aleksander Łabut (niewielu ich zostało w tzw. Komitecie Założycielskim) zwołali w prywatnym mieszkaniu konferencję prasową z udziałem zachodnich dziennikarzy, podczas której ogłosili, że będą kolportować „Kronikę”. Przekazali korespondentom trzy numery, które powstały już po zawieszeniu wydawania „Kroniki” i numer specjalny poświęcony Tatarom Krymskim. Nie byłam na tej konferencji, ale mogę sobie wyobrazić, że nie było tam żadnego zadęcia, kreowania się na bohaterów. To byli naprawdę mili, skromni, ale uparci ludzie. Tatianę Chodorowicz zmuszono do emigracji, Siergiej i Aleksander zostali aresztowani, Tatiana Wielikanowa została sama i w imieniu jednoosobowego już Komitetu Założycielskiego Obrony Praw Człowieka wydawała jakieś dokumenty. Późną jesienią 1979 roku i ona została aresztowana. Jeszcze przed jej aresztowaniem (ja już byłam na emigracji) zwrócili się do mnie przyjaciele z Polski z propozycją napisania wspólnie z dysydentami sowieckimi tekstu w obronie aresztowanych członków czechosłowackiego VONS. Dostałam tekst, który przetłumaczyłam, jakimś cudem udało mi się dodzwonić do Tani (proszę pamiętać, że były to czasy, kiedy nie było żadnych automatycznych połączeń telefonicznych) i jej go przekazać. Tekst się ukazał z wieloma podpisami Polaków i dysydentów sowieckich. Była to nasza ostatnia wspólna inicjatywa przed jej aresztowaniem. Tatiana Wielikanowa została skazana na pięć lat obozu i trzy lata zesłania. Siedziała w zonie kobiecej w Mordowie razem z młodą dziewczyną – Tatianą Osipową, która była członkiem Grupy Helsińskiej. Obie w więzieniu redagowały i wysyłały na wolność dokumenty podpisane: Tatiana Osipowa – członek Grupy Helsińskiej i Tatiana Wielikanowa – członek Komitetu Założycielskiego Obrony Praw Człowieka. W Rosji zaczęła się głasnost i pierestrojka, w grudniu 1986 roku w więzieniu, po prawie czteromiesięcznej głodówce w obronie więźniów politycznych, umiera Anatolij Marczenko, niedługo potem rozpoczyna się proces zwalniania więźniów politycznych. Władze proponują, aby skazani zwracali się z prośbą o ułaskawienie. Niektórzy piszą, inni nie, w efekcie wszyscy polityczni wychodzą na wolność, co nie znaczy, że wszystkim pozwolono zostać w kraju. W tym czasie Tania Wielikanowa siedzi na zesłaniu, oczywiście nie napisała żadnego podania o zwolnienie, niemniej jednak któregoś pięknego dnia, mówią jej, że już jest wolna i może wracać do Moskwy. Na co ona odpowiedziała, że zostało jej jeszcze kilka miesięcy do skończenia kary i nie potrzebna jej żadna łaska, na zesłaniu zostanie do końca wyroku. I została. Takim była człowiekiem. Kiedy pytają mnie, kto wśród rosyjskich dysydentów był największym autorytetem moralnym, to nie mam żadnych wątpliwości, że Tatiana Wielikanowa. Widzisz, taka jest Rosja i tacy są tam ludzie… wcześniej wspominałam również Tatianę Chodorowicz, na zakończenie powiem jeszcze, że razem z nami, już na emigracji podpisała oświadczenie katyńskie Obejrzyj się ze skruchą, teraz niedawno napisaliśmy jeszcze jedną deklarację: Obejrzyj się ze skruchą - 30 lat później.